Drukuj

Termin „gorączka złota” kojarzy się zazwyczaj z Kalifornią połowy XIX w. i napływem na tamte obszary kilkuset tysięcy poszukiwaczy cennego kruszcu. Trzydzieści lat temu podobne emocje związane ze złotymi skarbami zawładnęły wyobraźnią Polaków. Wszystko za sprawą przypadkowych odkryć w Środzie Śląskiej, podczas których odnaleziono kilka tysięcy monet i wyjątkowej klasy złotą, średniowieczną biżuterię.  Okazało się, że jest to jedno z najcenniejszych znalezisk XX wieku.

Skarb w glinianym naczyniu

W 1985 r. ekipa budowlana prowadziła wykopy na terenie starego miasta w Środzie Śląskiej. W dniu 8 czerwca trwały prace przy ul. Daszyńskiego. W pewnym momencie łyżka koparki stłukła gliniane naczynie. Robotnicy i tłum gapiów ujrzeli „białe krążki” porozrzucane na ziemi. Gdy zorientowano się, że to monety poinformowano Rejonowy Urząd Spraw Wewnętrznych. Zanim jednak miejsce odkrycia zostało zabezpieczone grupka ciekawskich dzieci zdołała wyzbierać ok. 300 monet.

Dzień później na miejsce odkrycia przyjechali pracownicy Muzeum Archeologicznego we Wrocławiu. Znaleziono kolejne gliniane naczynia, a w nich blisko 3500 srebrnych monet o wadze 12,5 kg. W większości były to średniowieczne grosze. Próbowano także odzyskać numizmaty zabrane przez dzieci, ale na apel dyrektora miejscowej szkoły odpowiedziało jedynie pięciu uczniów….

Kufel piwa za srebrne praskie grosze

Trzy lata później, 24 maja 1988 r. dokonano kolejnego odkrycia. Robotnicy rozbierający piwnice przy wspomnianej ulicy Daszyńskiego wykopali kolejny gliniany dzban pełen monet. Wedle relacji świadków tłum przypadkowych „poszukiwaczy skarbów” , jaki kłębił się na dnie wykopu, przypominał „piramidę, jaka tworzy się przy grze w rugby”. Początkowo doliczono się czterystu monet, ale robotnicy pracujący na budowie, wypytywani dokładnie o całą sprawę, zwrócili kolejne osiemset. Wśród nich były też złote floreny.

Okazało się, że nie wszystkie numizmaty trafiły w ręce muzealników. Przez kilka kolejnych dni w miejskich barach świętowano odkrycie skarbu. Niektórzy z klientów płacili za piwo … srebrnymi praskimi groszami! Sprawa nabierała coraz większego rozgłosu.

Gruz z budowy wywożono na teren pobliskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji. To uruchomiło pomysłowość mieszkańców, którzy postanowili sprawdzić, czy uda się coś jeszcze znaleźć na wysypisku. Trop okazał się słuszny. Pojawiały się kolejne monety. Trafiono nawet na złotą zausznicę. Wszystko przez to, że terenu OSiR’u nie objęto początkowo właściwym nadzorem.

Operacja „Korona”

Wieść o złocie przyciągnęła amatorów skarbów z bliższych i dalszych okolic. Kopały całe rodziny z dziećmi. Wydobywano kolejne eksponaty. Ktoś znalazł pierścień, ktoś fragmenty biżuterii, innemu trafiły się złote floreny.

Gdy jeden z mieszkańców zadzwonił z informacją, że ma fragment korony do sprzedania kwestia stała się poważna. Uznano, że poszukiwacze przywłaszczają sobie cenne znaleziska na szkodę Skarbu Państwa. Do akcji wkroczyła milicja, a Wojewódzki Urząd Spraw Wewnętrznych zarządził rozpoczęcie operacji „Korona”. W Środzie Śląskiej przeszukano kilkadziesiąt mieszkań. Części skarbu odkrywano w meblościankach, włącznikach światła, piwnicach i lodówkach. Kilkanaście osób usłyszało zarzut przywłaszczenia mienia.

W sierpniu 1988 r. do sprawy włączył się minister kultury i sztuki Aleksander Krawczuk. Poinformował, że w ciągu dwóch tygodni odbędzie się skup przedmiotów zagrabionych na terenie miasta i wysypiska gruzu. Każdemu, kto odda coś ze skarbu zostanie wypłacona trzykrotna, rynkowa wartość kruszcu. Osoby te nie będą pociągnięte do odpowiedzialności karnej, a ich dane będą poufne. Dzięki tej akcji odzyskano kolejne eksponaty. Łączna suma wypłat przekroczyła 14 mln złotych. Lwia część tej kwoty, bo aż 10 mln trafiła w ręce osoby, która odkopała złotą koronę i broszę.

Kto ukrył skarb?

Odkrycie skarbu stanowiło nie lada sensację. Równie wielkim wyzwaniem było ustalenie skąd on pochodzi i dlaczego został ukryty. Badacze zaczęli łączyć go z historią Żydów w Środzie Śląskiej. Został znaleziony na terenie dzielnicy zamieszkałej niegdyś przez tę społeczność. Mógł należeć do bankiera i stanowić zastaw pożyczki, którą zaciągnął Karol IV Luksemburg.  Zakładano także, że mógł zostać ukryty w obawie przed pogromem. Taki fakt miał miejsce w 1349 r. we Wrocławiu i bez wątpienia zaniepokoił Żydów średzkich. Podobne nieszczęście dotknęło ich w 1362 r., kiedy to oskarżono ich o trucicielstwo.

Rozmiary i wartość artystyczna odkrywanego etapami skarbu wzbudzają zachwyt. Łącznie znaleziono jedenaście zabytków złotniczych, z których najcenniejsza jest korona kobieca z XIV w. zdobiona orłami i kwiatonami. Ponadto odkryto m.in. zaponę z kameą, pierścienie i zawieszki. Skarb numizmatyczny obejmuje ponad 7700 monet srebrnych i blisko 40 monet złotych.

Kwestia skarbu nadal pozostaje otwarta. Jest prawdopodobne, że znajdą się jeszcze kolejne jego fragmenty. Dla przykładu w 2005 r. odzyskano orła i kwiaton, a dodatkowo pierścień z perłą. Historię tego niezwykłego odkrycia i aktualny stan badań opisuje książka „Skarb Średzki. Trzydziestolecie odkrycia”, pod redakcją Jacka Witeckiego, wydana nakładem Muzeum Narodowego we Wrocławiu.