Drukuj

Przed 400 laty, w bitwie pod Cecorą poległ hetman Stanisław Żółkiewski (1547-1620). Należał do grona najwybitniejszych dowódców w dziejach Polski. Zginął na polu walki broniąc południowo – wschodnich rubieży kraju przez Turkami. Jako jedyny w dziejach Rzeczpospolitej zajął Moskwę i Kreml. Z okazji czterechsetnej rocznicy śmierci legendarnego dowódcy Sejm RP ustanowił rok 2020 rokiem Stanisława Żółkiewskiego.

Od skromnego szlachcica do senatora

Żółkiewscy nie zaliczali się do rodów magnackich. Należeli do średniozamożnej szlachty. Wysoką pozycję społeczną i majątkową osiągnął ojciec hetmana - Stanisław. Dzięki poparciu kanclerza Jana Zamoyskiego piął się w hierarchii społecznej i piastował kolejne urzędy. W 1581 r. został wojewodą ruskim, a tym samym otrzymał godność senatorską. Skrupulatnie pomnażał fortunę wzbogaconą o dobra posagowe dwóch żon. W chwili śmierci był panem na kilkudziesięciu wsiach.

Kanclerz J. Zamoyski udzielił wsparcia nie tylko ojcu. Zaopiekował się także młodym Stanisławem. Wprowadził go na dwór królewski, zapoznał z tajnikami dyplomacji i dopilnował, aby podopieczny szlifował języki obce. W sumie, oprócz polskiego, przyszły hetman poznał ich pięć: łacinę, ruski, francuski, włoski i niemiecki.

Dzielny uczeń Stefana Batorego

Młody Żółkiewski z zapałem zgłębiał teorię wojskowości i dał się poznać jako mężny żołnierz. Wyjechał do Wiednia, aby zapoznać się z osiągnięciami tamtejszych inżynierów w dziedzinie fortyfikacji wojskowych. W 1582 uczestniczył wraz ze Stefanem Batorym w oblężeniu Pskowa, gdzie omal nie zginął. Cztery lata później walczył u boku Jana Zamoyskiego pod Byczyną, w starciu z armią arcyksięcia Maksymiliana Habsburga. Wsławił się tam jako prosty żołnierz i własnoręcznie zdobył chorągiew cesarską. Został poważnie ranny. Przestrzelono mu kolano kulą z arkebuza. Utykał do końca życia. W uznaniu wojskowego talentu i odwagi otrzymał buławę hetmana polnego koronnego (hetmanem wielkim koronnym został w 1618 r.). Z czasem przyszły inne zaszczyty i urzędy m.in.: wojewody kijowskiego i kasztelana lwowskiego.

Postrach bojarów

Początek XVII w. to czas tzw. wielkiej smuty w Rosji. Po śmierci ostatniego z Rurykowiczów zapanował zamęt i rozpoczęły się knowania uzurpatorów do tronu, którzy próbowali przejąć władzę. W wewnętrzne spory rosyjskie uwikłała się także Rzeczpospolita, organizując słynne „dymitriady”. W jednej z nich wziął udział St. Żółkiewski. Dowodzona przez niego armia pokonała 4 lipca 1610 r. wojska Dymitra Szujskiego pod Kłuszynem. Był to jeden z największych triumfów hetmana, który wzbudził strach wśród bojarów. Odniesione zwycięstwo było początkiem końca panowania Wasyla Szujskiego. Oddziały polskie pomaszerowały na Moskwę. Bojarzy na wieść o klęsce swych wojsk postanowili zdetronizować cara. Pozostawał w uwięzieniu do chwili wkroczenia do stolicy St. Żółkiewskiego we wrześniu 1610 r. Następnie uznał prawa królewicza Władysława Wazy do carskiego tronu. Rok później byłego cara wraz z rodziną wywieziono do Polski. Okupacja Kremla przez Polaków trwała dwa lata.

Hołd ruski

Dnia 29 października 1611 r. podczas obrad sejmu w Warszawie na zamku królewskim miał miejsce hołd ruski. Trzej bracia Szujscy: były car Wasyl oraz Dymitr i Iwan złożyli homagium królowi Zygmuntowi III Wazie i przysięgli wierność. Hetman Żółkiewski wkraczał do stolicy niczym rzymski triumfator, któremu dziękowano za wspaniałą wyprawę. Były car zamieszkał początkowo pod strażą w Warszawie, a następnie na zamku w Gostyninie, gdzie zmarł w 1612 r. Niebawem z życiem rozstali się jego brat Dymitr oraz bratowa Jekaterina, żona Iwana. Prochy Szujskich do 1635 r. spoczywały w Kaplicy Moskiewskiej przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie. Następnie zostały przez Rosjan wykupione i przewiezione do Moskwy.

Śmierć bohatera pod Cecorą

Hetman St. Żółkiewski u schyłku życia koncentrował się na tłumieniu buntów kozackich i obronie południowych granic przez Turkami. W 1620 r. poprowadził swą ostatnią wyprawę. Zginął, jak przystało na żołnierza, na polu bitwy pod Cecorą. Siły turecko-tatarskie pokonały wojska polskie. Hetmanowi odcięto głowę (zawiezioną jako trofeum sułtanowi) i dłoń. Okaleczone zwłoki wykupiła wdowa Regina z Herburtów i złożyła w kościele w Żółkwi. Na nagrobku umieściła słowa z „Eneidy” Wergilusza: „Powstanie kiedyś z kości naszych mściciel” (Exoriare aliquis nostris ex ossibus ultor).

Jan III Sobieski - wielki prawnuk wielkiego pradziada

Pamięć o Żółkiewskim przetrwała w rodzinnej Żółkwi. W zamku zachowano komnatę po hetmanie. Nad łóżkiem paliła się oliwna lampka. Spoczywała tam jego broń, buława i poplamiona krwią odzież, w której zginął. Gdy Żółkiewscy wygaśli strażnikami pamięci stali się Daniłłowiczowie a następnie Sobiescy. Teofila z Daniłowiczów Sobieska chętnie prowadziła synów: Jana i Marka do grobu antenata i opowiadała o jego czynach. Pamiętał o tym Jan III Sobieski, który wiele razy powoływał się na rodzinne tradycje walki z Turcją, a z samej Żółkwi uczynił jedną ze swych ulubionych rezydencji.

Półtorak pamiętający czasy hetmana

Czterysta lat temu, gdy Żółkiewski święcił trumfy i zginął bohatersko, w mennictwie polskim pojawiła się nowa moneta zwana półtorakiem (1,5 grosza). Miała ułatwić przygraniczny handel z Brandenburgią.  Wybijano ją przez piętnaście lat, poczynając od 1614 r., głównie w mennicach koronnych w Krakowie, a następnie w Bydgoszczy. Awers pierwszych półtoraków zdobił Orzeł Biały ze Snopkiem (herbem Wazów) na piersi. W legendzie otokowej widniała tytulatura królewska: SIGIS.3.D.G.REX.P.M.D.L/Zygmunt III, z Bożej łaski król Polski, wielki książę litewski/ oraz cyfra „24”. Rewers zdobiło berło królewskie z cyfrą „24” i napis: MONE.NO.REG.POLO/moneta nowa Królestwa Polskiego/. Z czasem wygląd awersu uległ zmianie. Orła Białego zastąpiono wielopolowym herbem Rzeczpospolitej. Napis otokowy pozostał ten sam, ale pojawiła się cyfra „3” oznaczająca trzy półgrosze. Wspomniane „24” było informacją, że moneta stanowić miała równowartość 1/24 talara.

Podziwiając dziś wazowskiego półtoraka warto zastanowić się, ilu kolekcjonerów cieszył na przestrzeni ostatnich czterystu lat. A puszczając wodze wyobraźni można przypuszczać, że ten lub inny egzemplarz trzymał w dłoni niejeden towarzysz pancerny samego hetmana Żółkiewskiego...