Drukuj

Konflikty i wojny z czasów panowania Wazów nadszarpnęły reputację Rzeczypospolitej i znacząco podkopały gospodarkę. Po burzliwym powstaniu Chmielnickiego a zwłaszcza klęsce potopu szwedzkiego kraj powoli dźwigał się z upadku. Szczęśliwym trafem koronę otrzymał znakomity dowódca hetman Jan Sobieski, który rozsławił imię polskiego oręża w całej Europie.

Po abdykacji Jana Kazimierza odezwały się wśród szlachty głosy, aby na króla, zamiast obcych kandydatów, wybrać „Piasta”. Tron otrzymał Michał Korybut Wiśniowiecki, postać bez wyrazu, ale za to syn legendarnego wodza Jeremiego Wiśniowieckiego. Podczas jego krótkiego panowania coraz głośniej mówiono o hetmanie wielkim koronnym Janie Sobieskim. A przyczyną tego rozgłosu były jego militarne zdolności. Koligacje miał wspaniałe. Jako prawnuk, po kądzieli, hetmana Stanisława Żółkiewskiego wyrastał w atmosferze kultu wielkiego przodka. Ród jego wsławił się w walkach z Turkami i Tatarami. Obrona granic kraju przed zalewem islamu stała się dla Sobieskiego jednym z priorytetów. Sukces, ale jeszcze nie ten największy, przyniósł rok 1673, gdy Jan odniósł znakomite zwycięstwo nad Turkami w bitwie pod Chocimiem.

Sarmacki Mars

Rok później w Gdańsku wybito w złocie i srebrze medal upamiętniający bitwę. Był dziełem Johanna Höhna i świetnie przysłużył się propagandzie przyszłego króla. Obdarowani tą cenną pamiątką mogli zobaczyć szczegółowo przedstawione pole bitwy i spojrzeć w twarz samemu hetmanowi. Ciekawostką było ukazanie Sobieskiego en face, nie zaś z profilu. Hetman z bujnymi włosami, sumiastym wąsem i pyszną delią na ramionach idealnie wpisywał się w obraz polskiego szlachcica. Pomimo pozycji i zwycięstw wciąż pozostawał równy całej szlacheckiej braci, a to podobało się tym, którzy mieli wybierać monarchę. Był prawdziwym sarmackim Marsem. Medal miał być rozdawany podczas elekcji 1674 r. która zakończyła się wyniesieniem Sobieskiego na tron.

Wizerunek króla

Wraz z umacnianiem się pozycji króla, szczególnie w kontekście zwycięskich kampanii przeciw Turcji, transformacji uległ jego wizerunek na monetach i medalach. Jeszcze przed bitwą wiedeńską Sobieski pojawiał się na numizmatach stylizowany na rzymskiego cezara. Głowę o dumnym profilu zdobił wieniec laurowy. Monarcha nosił togę, czasem karacenę i płaszcz. Przekaz propagandowy był jasny. Oto jest ten, który dorównuje antycznym bohaterom.

Apogeum sławy królewskiej przypadło w 1683 r. Do legendy przeszła obrona Wiednia przed Turkami. W świadomości potomnych szczególnie zapisały się wypadki z niedzieli 12 września i słynna szarża polskiej husarii. Sobieski pokonał przeważające siły Kara Mustaffy. Zielony sztandar Proroka wysłał do papieża ze słynnym dopiskiem: „Venimus, vidimus, Deus Vicie” (Przybyliśmy, zobaczyliśmy, zwyciężył Bóg), który stanowił parafrazę słów Juliusza Cezara. Od tamtej chwili niemal regułą stało się ukazywanie króla na wzór antyczny.

Mennictwo czasów Jana III

Sytuacja monetarna za panowania Jana III nie należała do najłatwiejszych. W spadku po poprzednikach „otrzymał” niesławne, oszukane tymfy i boratynki. Do tego dochodził jeszcze problem fałszywych monet „wołoskich”, które produkowano w Suczawie na Bukowinie. Fałszowano tam szelągi inflanckie, pruskie, brandenburskie, które w wielkich ilościach zalewały polski rynek. Jeden grosz odpowiadał trzem szelągom, czyli złotówka stanowiła dziewięćdziesiąt szelągów. Ten proceder pociągnął za sobą wielkie zamieszanie w gospodarce. Dochodziło do tego, że towary i usługi miały „podwójną” wartość. Inną gdy płacono monetami srebrnymi, a inną gdy używano pieniędzy „wołoskich”.

Wydatki wojenne wymusiły podjęcie działań, które miały ustabilizować sytuację na runku finansowym. W 1677 r. pracę podjęła mennica w Bydgoszczy, gdzie wybijano przed wszystkim szóstaki i orty koronne. Uruchomiono także drugą mennicę koronną w Krakowie. Oprócz wspomnianych nominałów za panowania Jana III bito też inne gatunki monet. Wspomnieć należy o trojakach oraz bardzo rzadkich talarach i dukatach koronnych. W owym czasie mennice w Toruniu i Elblągu nie funkcjonowały. Działała natomiast mennica gdańska, z której w 1685 r. wypuszczono talara z wizerunkiem króla w koronie. Moneta ta, wybita zaledwie w dwustu egzemplarzach stanowi dziś numizmatyczny rarytas.

Nie obyło się bez afer

Cieniem na politykę fiskalną za panowania Sobieskiego położyły się dwie sprawy. Pierwszą była śmierć Tytusa Liwiusza Boratiniego. Ten pochodzący z Republiki Weneckiej człowiek rozlicznych talentów m.in. architekt, egiptolog i dyplomata przez wiele lat był dzierżawcą mennic koronnych. Od jego nazwiska pochodziła nazwa niesławnych „boratynek”. W czasie potopu szwedzkiego wsparł państwo pożyczką i wystawił oddział wojskowy. Jego zgon w 1681 r., skomplikował sytuację, gdyż Rzeczypospolita nie zwróciła mu należnego długu, który wynikał z dostaw wojskowych i odszkodowań za przedwcześnie zamykane mennice. Sprawę próbowano polubownie rozwiązać z jego spadkobiercami. W drugą aferę, z roku 1683 zamieszany był podskarbi wielki koronny Andrzej Morsztyn, bardziej znany jako wybitny barokowy poeta. Był zaufanym francuskiego dworu i starał się dbać o interesy Ludwika XIV. Jego profrancuskie knowania stały w sprzeczności z polityką Sobieskiego. Przy okazji poselstwa do króla słońce Morsztyn zakupił we Francji posiadłość oraz nabył tytuł królewskiego sekretarza. Dobre czasy skończyły się, gdy oskarżono go o nadużycia finansowe jako podskarbiego koronnego. Pozbawiony godności i tytułów zbiegł do Francji, gdzie pozostał do końca życia.